80 lat temu Kutno zostało wyzwolone spod okupacji niemieckiej

19 stycznia 1945 roku Kutno zostało wyzwolone spod okupacji niemieckiej. Był to jeden z etapów wielkiej ofensywy Armii Czerwonej nazwanej później operacją wiślańsko-odrzańską, która ruszyła znad Wisły 12 stycznia 1945 roku. Celem ofensywy trwającej zaledwie 3 tygodnie było otwarcie drogi do Berlina.

Wydarzenia poprzedzające dzień wyzwolenia naszego miastaoraz atmosferę pamiętnego dnia opisał w jednym ze swych wspomnień mieszkaniec Kutna – wówczas dwunastoletni chłopiec – Henryk Czerwiński, autor książki Okruchy wspomnień. Kutno w latach 1939-1993 (Kutno 1999). Oto fragmenty.

Nastały mroźne styczniowe dni, śnieg skrzypiał pod butami. […] Ludzie myszkowali po na wpół rozebranych budynkach – po różnych zawalonych zakamarkach – zmurszałe, przywalone guzem lub ziemią deski stanowiły wielką zdobycz. Żandarmi rzadko teraz chodzili po ulicach, to dodawało otuchy – bezpieczniej można było przenieść zdobycz. Ulice były zaludnione mniej niż zwykle, gdyż mróz atakował każdą odkrytą część ciała, zwłaszcza nos i uszy.

      Około 15 stycznia trochę zelżało, brudny śnieg okryła świeża warstwa puchu. Stare, wysłużone, stojące na Nowym Rynku studnie skrzypiały w czasie pompowania wody. Artezyjska studnia przy ul. Jaracza (pomiędzy ul. Podrzeczną i Zamenhofa) wybudowana przez Niemców, stała nieczynna. Z wystających rozgałęzionych rur przy kranach zwisały sople lodu.

      W dniu 17 stycznia stałem z kolegami na podwórku. Zastanawialiśmy się, po co Niemcy każą nam Polakom stawić się jutro n łąkach „sokolni”, a nie na Starym Rynku. Trudno mi dziś powiedzieć, która mogła być godzina: dziewiąta czy dziesiąta. Usłyszeliśmy warkot samolotu. Na  niskiej wysokości nadleciały trzy samoloty dwupłatowe, od strony wschodniej, blisko kościoła. Przez cały okres wojny tutaj nikt takich nie widział. Poleciały nad Alkaloidę i po chwili nad łąkami „sokolni” usłyszeliśmy w krótkich odstępach czasu trzy detonacje. Wśród mieszkańców zapanowała panika. Idąc ulicami ludzie podbiegali pod budynki by się skryć. Ale następnych detonacji już nie było. Natomiast następnego dnia, tj. 18 stycznia, nakazem władz niemieckich, na godzinę ósmą wszyscy mieszkańcy Kutna mieli się zebrać na „sokolni”. […] Mieszkałem przy ul. Królewskiej. Tata został wywieziony na roboty, a naszą trójką opiekowała się mama. Ja byłem najstarszy. Zostałem wysłany do państwa Renusików, aby dowiedzieć się po co Niemcy zwołują nas na łąki. Pan Renusik odpowiedział, że oni nie idą i radzi, abyśmy też nie poszli. Niemcy uciekają, więc coś złego na nas szykują. Z mieszkania państwa Renusików, przez duże okno wystawowe (dawniej był tam sklep) widzieliśmy uciekających Niemców. Z walizkami na plecach i tobołkami w rękach podążali w kierunku Nowego Rynku, inni po śniegu ciągnęli  czterokołowe wózki załadowane pakunkami. […] Samochody z esesmanami jeździły ulicą w jedną i drugą stronę. Ciężarówki nakryte plandekami wiozły  rannych żołnierzy. Tyły samochodów były odkryte, więc mogliśmy to widzieć. […] Słychać pojedyncze wystrzały, coś się dzieje, ale strach wyjść. Po korytarzach stali własowcy z nasadzonymi na karabiny długimi bagnetami. Strzelali do każdego Polaka, który pokazał się na ulicy.

   Po południu nastąpiło odprężenie, rzadko pojawiał się Niemiec w mundurze, a jeśli już, to przeważnie w czarnym, z trupią czaszką na czapce. Własowców też nie było w korytarzach, nawet nie wiadomo, kiedy zniknęli. Powróciłem do domu, opowiadając to wszystko mamie. Gdy zaczęła się szarówka, odważniejsi mężczyźni zaczęli rabować pobliskie sklepy. Na rogu ulic Królewskiej – Nawrot były dwa sklepy braci Branta, tam zostały wybite szyby i rabusie wynieśli mięso oraz wędliny. Został również ogołocony sklep z papierosami. […] Wieczorową porą […] Niemcy rozdali dozorcom ulotki przypominające o zbiórce na „sokolni”. Sąsiedzi schodzili się, aby wspólnie się naradzić, w jakim sposób nie wykonać polecenia. Kobiety lamentowały, ze zbliża się ich koniec i nie doczekają wolności. Pani Mistrzak, twarda i rozważna kobieta, i tym razem podjęła decyzję, że nie należy lamentować, a wziąć się do roboty. […] pierzyny i poduszki zniesiecie do sutereny do sąsiadki. W naszych mieszkaniach zamkniemy drzwi. Niemców w mieście już prawie nie ma, to nic nie robią, gdy nie stawimy się na łąki.[…] Przed godziną policyjną pościel została zniesiona do sutereny. Nie wiem, jakim sposobem przyszło ostrzeżenie, aby nikt nie szedł na zbiórkę. […] Wiadomość ta szybko obiegła  miasto. Przyczynili się do tego m.in. chłopcy dwunasto- czy piętnastoletni, chodzący po sąsiadach.[…]

   Przy słabo palących się karbidówkach ubrani i przygotowani ludzie czuwali. Słychać było odgłosy wystrzałów i detonacji gdzieś w dali. Ziemia przenosiła echo tego, co gdzieś, ale co raz bliżej się działo. […] Nastał wreszcie oczekiwany ranek 19 stycznia. Drzwi zostały odbezpieczone z pierzyn i zamków. Delikatnie je uchyliłem. […] Na pobliskim placu między ul. Jaracza i Zamenhofa cisza, nikogo nie widać, w korytarzu także pusto. Wyjrzałem na ulicę, ani żywej duszy. Z tą wiadomością powróciłem. Sąsiedzi zaczęli rozchodzić się do swoich mieszkań. […]

   Na mieście zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi. Odważniejsi zaczęli szabrować sklepy oraz mieszkania opuszczone przez Niemców. […] Przed obuwniczym sklepem „Batta” już jest gromada ludzi, jestem i ja. Do środka sklepu trudno się dostać. Stoję i patrzę. Teraz już nie ma znajomych, nie ma sąsiadów, nie ma kolegów. Teraz każdy szabruje, byle zdobyć dla siebie jak najwięcej. W sklepie przeraźliwy krzyk kobiety przywalonej regałem. Ludzie nadal pchają się do wewnątrz, krzyk ich nie przeraża […]. Ludzie po prostu zdziczeli z zachłanności […]. Staliśmy bezradni z kolegami na Królewskiej, nie wiedząc co robić, dokąd pójść. W pewnym momencie usłyszeliśmy głuche dudnienie i przeraźliwy szczęk żelastwa, jednym słowem grzmot od strony kościoła. Naszym  oczom  ukazały się trzy potężne czołgi, pędzące aż ziemia drżała. Na zakręcie Nowego Rynku, pomimo śniegu, spod gąsienic pryskały iskry. Pędziły dalej, […] pobiegliśmy w kierunku domu, krzycząc napotkanym ludziom, że ruskie czołgi przejechały przez miasto. W domu zapanowała radość, zbiegli się sąsiedzi, ściskali się wzajemnie, płakali z radości, że wreszcie wolność! Po godzinie, a może później całe miasto szalało ze szczęścia. Na niektórych domach pojawiły się czerwone flagi. W górze latały dwupłatowce, ciche samoloty robiące nad miastem kółka[…] Miasto było wolne. […]

 

Fot. ze strony https://ciekawostkihistoryczne.pl/2020/01/12/ofensywa-styczniowa-

logo-tpzk.jpg
Zadzwoń do nas
+48 883 555 432
Napisz do nas
poczta@tpzk.eu
Przewiń do góry