W lutym 1904 roku wybuchła wojna Rosji z Japonią. Przeciągające się walki zmusiły cara w październiku 1904 roku do wydania ukazu o mobilizacji w kilkunastu powiatach Kraju Nadwiślańskiego, w tym i w powiecie kutnowskim. Pobór do wojska wywołał ogromne niezadowolenie społeczne, a szczególnie głośno protestowała Polska Partia Socjalistyczna. Urządzano demonstracje antywojenne, a rezerwiści celowo nie wsiadali do pociągów mobilizacyjnych.
Gdy pociąg z zapasowym już miał odchodzić, ludzie zaśpiewali pieśń „Kto się w opiekę…” Jeden ze szpiclów, których, jak mówią było kilkudziesięciu, zaczął wyśmiewać się z pieśni kościelnej, ktoś krzyknął „szpieg, dalejże go!“ wzięło się do niego kilkuset ludzi od razu u-i dworcu, uciekł do kasy biletowej, stamtąd wyparty i bity, uciekł do domu Żmudy, naprzeciwko stacyi na Nowem Kutnie, gdzie była główna kancelarya mobilizacyjna. Ponieważ strażnicy drzwi zatarasowali, wyciągnięto go oknem i bito do utraty przytomności. Odwieziono go do szpitala pod konwojem bez życia, okazało się jednak twarde życie w tym człowieku, nie ma nic złamanego i nic mu nie będzie. Ludzie jednak już się rozwścieczyli, zrobiła się burza, połamano tyki od chorągiewek mobilizacyjnych, same zaś chorągiewki podarto w strzępy.
Poborowi i ich rodziny udali się następnie na Stary Rynek.
Kobiety pod murami kościoła zawodziły i okropnym głosem, z rykiem, modliły się i wzywały miłosierdzia Boskiego, oczekiwały wprost cudu, lecz cud nie przychodził, a tymczasem zbierało się zewsząd wojsko. Chłopi krzyczeli: „tu na naszej polskiej ziemi umierać będziemy, boć lepiej na tej naszej ziemi umierać, jak na obczyźnie, i nie ruszymy się stąd żadną miarą.
Następnego dnia z Płocka dotarły dwa szwadrony dragonów uzbrojonych w nahaje i wspólnie z miejscowym 4. pułkiem strzelców otoczyli poborowych wraz z rodzinami, którzy ponownie zgromadzili się na placu mobilizacyjnym w Nowym Kutnie koło dworca kolejowego. Akcję pacyfikacyjną osobiście kierował naczelnik powiatu Grigorij Pawłowicz Dwigubski oraz naczelnik straży ziemskiej kapitan Grib. Do Kutna przyjechał sam gubernator warszawski Dymitr Mikołajewicz Martynow, który próbował przekonać poborowych, aby wsiadali do pociągu mobilizacyjnego.
Jak się okazało była to gra na zwłokę. Po południu transportem kolejowym z Łowicza przybyły 2 roty 39 tomskiego pułku piechoty wówczas:
Piechota z trzech stron otoczyła zapasowych, kobiety i całą publiczność, i przypuściła do nich atak na bagnety w stronę dworca, a konnica od drogi pałacowej szarżowała co koń wyskoczy na uciekający tłum. Część zaś tratowała tych, którzy nie dostali się w pierścień na placu. Nahaje i szable obnażone gwizdały, kolby karabinów pękały od bohaterskich uderzeń zwycięskiej armii. Zrobił się dzień sądny.
W wyniku starcia z wojskiem i strażą ziemską kilkadziesiąt osób odniosło rany, a jedna zmarła. Dodatkowo w Kutnie przeprowadzono również masowe aresztowania.
Pastuszkowie folwarczni z terenu powiatu kutnowskiego
Zimą i wiosną 1905 roku przez powiat kutnowski przetoczyła się fala strajków robotniczych w cukrowniach i robotników rolnych, w których domagano się przede wszystkim ośmiogodzinnego dnia pracy, podwyżki płac czy świadczeń zdrowotnych. Niepokoje społeczne próbował wykorzystać ówczesny naczelnik powiatu kutnowskiego Grigorij Pawłowicz Dwigubskij, który poprzez tajnych agentów podburzał strajkujących przeciwko właścicielom majątków. W dniu 21 marca 1905 r. od godzin porannych zgromadzeni robotnicy w Łaniętach prowadzili rozmowy płacowe z ówczesnym dzierżawcą majątku Bolesławem Wyganowskim, które zakończyły się wynegocjowaniem pięcioprocentowej podwyżki zarobków oraz zwiększeniem ekwiwalentu żywnościowego.
Robotnicy folwarczni z rodzinami z okolic Kutna
Pomimo zawarcia porozumienia około godziny 11:30 z kierunku Kutna nadciągnęła rota piechoty 192. wawerskiego pułku w sile 78 żołnierzy z naczelnikiem straży ziemskiej Gribem naprzeciw rozchodzącym się już robotnikom. Jak się później okazało, wojsko zostało wezwane na podstawie sfałszowanego przez pisarza gminnego pisma wójta. Naczelnik straży ziemskiej kapitan Grib wydał rozkaz rozejścia się. Robotnicy, nie rozumiejąc języka rosyjskiego, szli dalej w kierunku Benignowa. Wówczas padła komenda „ognia!”, którą po trzykrotnym werblu na bębnie wykonano.
W wyniku ostrzału dwie osoby zmarły na miejscu, a wiele osób odniosło ciężkie rany.
Rozległ się jęk, płacz i wycie z bólu. Padły obok mężczyzn kobiety i dzieci. Nikt rannym nie pospieszył z ratunkiem, z pomocą”. Na widok bezecnej zbrodni pokajał się oficer rotny i rzekł do Griba, trzykrotnie się przeżegnawszy — „Ja udowolił wasze razporiażenia kto was budjetsudit, nie moje djeło”… Nieżywych i rannych załadowano na sześć wozów i gnojnic tak, że jedni na drugich leżeli, zlewając się nawzajem broczącą krwią i oparami okrutnych ran ze zmiażdżonymi kośćmi!
Rodziny robotników folwarcznych z okolic Kutna
Trzech żołnierzy (prawdopodobnie Polaków) odmówiło strzelania, za co zostali zakuci dyby i odstawieni do Kutna. Po sześciu godzinach wozy ze zmarłymi i rannymi robotnikami dotarły do szpitala św. Walentego w Kutnie, gdzie transport przyjął dr Antoni Troczewski. Zabici i ranni posiadali szereg obrażeń, w tym: rany postrzałowe w klatkę piersiową, rany twarzy i głowy ze zmiażdżeniem obu szczęk, zmiażdżenie przedramienia, rany brzucha i wypadnięcie kiszek, zmiażdżenie goleni, rany nóg i rąk. Antoni Troczewski i Marian Kiniorski złożyli protest w tej sprawie. M. Kiniorski udał się do Warszawy, prosząc o pomoc hrabiego Ksawerego Branickiego, który wystarał się o audiencję u generał-gubernatora warszawskiego Kostantina Maksimowicza. A. Troczewski złożył dymisję z funkcji naczelnego lekarza powiatu i oświadczył władzom, iż: „z takimi ludźmi, którzy dopuszczają się mordu na bezbronnych, pracować nie chce”. Przedstawicieli władzy carskiej nazwał „łajdakami”. Następnie napisał specjalny raport gubernatorowi warszawskiemu, inspektorowi lekarskiemu i towarzystwu lekarskiemu.
Proboszcz kutnowskiej parafii ks. Piotr Zbrowski (w środku z krzyżem)
Po przybyciu transportu do Kutna kapitan Grib próbował nakłonić proboszcza Piotra Zbrowskiego do natychmiastowego pogrzebania zmarłych bez uroczystości pogrzebowych. Pogrzeb poległych odbył się w czwartek dnia 23 marca 1905 roku. Czekano na przybycie podprokuratora sądu okręgowego z Warszawy i na jego pozwolenie oddania zwłok. Prokurator zadecydował, że sekcja zwłok jest zbyteczna i postępowanie kapitana Griba było zgodne z instrukcjami administracyjnymi. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się dopiero o godzinie 11:00. Wzięło w nich udział ok. 5000 uczestników.
Po nabożeństwie żałobnym ludność nie tylko z Kutna, ale i całej okolicy zgromadziła się w tłumnym zwartym zastępie. Byli w nim wszyscy: ziemianie i włościanie, bracia poległych, rzemieślnicy i robotnicy z cukrowni „Konstancja” i Sojki, oraz z fabryki maszyn rolniczych A. Vaedkego, chrześcijanie i Żydzi handlujący z miasteczka. Na znak żałoby ci ostatni zamknęli wszystkie sklepy po ulicach, którymi przeciągał kondukt pogrzebowy…Przodem szły bractwa kościelne ze światłem i chorągwiami, dalej dwaj kapłani miejscowi: ksiądz proboszcz P. Zbrowski i ksiądz wikariusz W. Sowiński, którzy eksportowali zwłoki. Tuż przed 9 trumnami sosnowymi, biednymi, czarnymi trumnami, 4 rzemieślnicy kutnowscy nieśli wieniec okazały z napisem: Braciom włościanom – rodacy z Kutna. Te trumny dźwigali na barkach właściciele dóbr okolicznych, inteligencja miejska, rzemieślnicy, a za zwłokami ciągnął wielotysięczny orszak żałobny w niemej boleści. Podczas całej uroczystości porządek panował wzorowy. Policja i wojsko schowały się zupełnie. Jedynie trzech strażników ziemskich szło za trumnami.
Jeden z uczestników pogrzebu tak podsumował to wydarzenie:
Tak uroczystego pogrzebu Kutno może nigdy jeszcze nie widziało. Był dziwnie majestatyczny w swej prostocie, a zarazem powadze, spokoju i nastroju. Czuło się z jednej strony jedność i zbratanie, a drugiej wrzenie siłą stłumionych nienawiści i pragnienia odwetu. − To była wielka chwila duchowa. Po złożeniu dziewięciu trumien, w jedną bratnią mogiłę, odtąd historyczne piętno nadającą cmentarzowi kutnowskiemu − wśród płaczu i zawodzenia wdów i sierót po poległych − zakończył się pogrzeb o godzinie 1215 w południe. Pewien obywatel miejscowy, szlachetną myślą powodowany, zebrał podczas pogrzebu 109 rubli na zapomogi doraźne dla rodzin po poległych.
W dniu 23 marca 1905 roku na cmentarzu kutnowskim pochowani zostali: Stanisław Witczak lat 12, Walenty Skrobek lat 14, Adam Wojtalik (robotnik) lat 23, Antoni Torfiński (kowal) lat 46, Józef Sierant (robotnik) lat 52, Łucja Orlińska lat 45, Walenty Domżalski (robotnik) lat 26, Andrzej Nuckowski (robotnik, trzy rany brzucha, wypadnięcie kiszek) lat 42, Józef Rojewski (robotnik, rany brzucha wypadnięcie kiszek) lat 35, zmarł 10 marca. W kilkanaście dni później zmarła jeszcze Maria Fornalska lat 19 (dwie rany klatki piersiowej). Na cmentarzu parafialnym w Łaniętach pochowane zostały trzy osoby: Antoni Andrzejczak 21 lat (praktykant kowalski), Elżbieta Wasilewska 20 lat (służąca), Antoni Kowalski 20 lat (robotnik rolny). Nie były to wszystkie ofiary śmiertelne masakry mieszkańców gminy Łanięta, gdyż w następnych tygodniach w wyniku odniesionych ran zmarli kolejni uczestniczy strajku.
Pod presją opinii publicznej władze carskie wszczęły śledztwo w sprawie, w wyniku którego zdymisjonowano naczelnika powiatu.
W 10. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, staraniem ówczesnych władz Kutna, na zbiorowej mogile zastrzelonych mieszkańców gminy Łanięta na cmentarzu parafialnym w Kutnie postawiono kamienny obelisk z wyrytym napisem: Ofiarom przemocy caratu, robotnikom gm. Łanięta padłym w walce o byt i wolność w 1906 r. Tę pamiątkę stawia Magistrat M. Kutna. Cześć ich pamięci. 1928. To właśnie przed tą mogiłą Stanisław Gruszczyński, burmistrz Kutna, oraz Jan Aleksander Janiak, poseł na Sejm RP, przemawiali w dniu 11 listopada 1928 roku, wspominając ofiary i przelaną krew w walce z caratem. Widniejący na kamiennym obelisku błędnie podany rok „1906” został po latach poprawiony, nadal jednak brakuje nazwisk zastrzelonych. Warto by było pomyśleć o tablicy nagrobnej, bez której ofiary masakry pozostają niesłusznie bezimienne.
W 1955 roku w Łaniętach odsłonięty został obelisk upamiętniający wydarzenia z 1905 roku, a w 2018, w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, dodatkowo umieszczono tablicę pamiątkową.
dr Jacek Saramonowicz