Konary – dwór

Rodzaj zabytku: dwór / zespół dworsko-parkowy

Datowanie: koniec XIX w.

Numer rejestru zabytków i data wpisu: 486 (dwór, park, obora) z 9.04.1979

Zastosowanie: funkcje mieszkalne


Zespół architektoniczno-parkowy:

Dwór w Konarach został wzniesiony w końcu XIX w. Jest to niewielka budowla parterowa, na planie wydłużonego prostokąta, murowana z cegły. Posiada centralnie umieszczony piętrowy dwuosiowy ryzalit wejściowy, z trójkątnym tympanonem i okrągłym okulusem. Wejście do dworu umieszczone jest niesymetrycznie. Zewnętrzna powierzchnia budynku pokryta jest wapiennym tynkiem, zaś naroża oraz obramowania okien i drzwi mają ceglane boniowane obramowania. Budynek pokrywa dach dwuspadowy. Dwór otacza zniszczony park krajobrazowy z drugiej połowy XIX w. Zachowały się zabudowania folwarczne (obora).


Historia:

Pod koniec XVIII w. Konary należały do stolnika inowłodzkiego, Jana Krosnowskiego herbu Junosza, który nabył je za 25.500 zł. Był synem Macieja Krosnowskiego, łowczego różańskiego i jego pierwszej żony, Eufrozyny Wilkanowskiej. W 1789 r. Jan nabył od Świętosławskiego połowę Krzyżanowa, Marcinowa i Lisich Jam w powiecie orłowskim. Ożenił się z Barbarą Kożuchowską, która w 1764 r. urodziła mu córkę, Józefę Kalasantę.

Córka odziedziczyła po Janie majątek w Konarach. Około 1810 r. wyszła za mąż za Feliksa Kretkowskiego herbu Dołęga, urodzonego ok. 1752 r. syna Andrzeja Kretkowskiego, starosty kowalskiego i Teresy Gembert herbu Jastrzębiec, córki skarbnika dobrzyńskiego, Mirosława. Był prawnukiem Damiana, kasztelana chełmińskiego i bratem Jakuba Zygmunta, starosty grodzkiego przedeckiego. Feliks był generałem brygady wojsk polskich. Piastował stanowiska podstolego kowalskiego, a następnie w latach 1784-1785 radziejowskiego. Był posłem łęczyckim na Sejm Czteroletni w 1790 r., który podpisał manifest przeciwko uchwaleniu Konstytucji 3 Maja. W grudniu 1806 r., w randze generała brygady, uformował w Łęczycy, w dużym stopniu z własnych funduszów, 3 Pułk Piechoty z rekrutów z powiatów brzezińskiego, gostyńskiego, łęczyckiego, orłowskiego oraz z Łęczycy i Łowicza. Dowództwo nad tym pułkiem przejął po nim dawny legionista, płk Edward Żółtowski. Kretkowski działał też w obszarze sądownictwa. Na mocy rozkazu Joachima Murata z 7 grudnia 1806 r., został mianowany radcą Najwyższej Izby Sprawiedliwości w Warszawie, jednak kiedy w marcu 1807 r. z dotychczasowych izb sprawiedliwości powstały sądy apelacyjne, Feliks nie znalazł się w ich składzie. 16 lipca 1817 r. powołano go na senatora kasztelana Królestwa Polskiego. Uczestniczył w obradach sejmów w 1818 i 1820 r. Na sejmie w 1818 roku opowiedział się za projektem rządowym zmiany prawa małżeńskiego, który zwalczany był przez episkopat i ultrakatolików. Głosował przeciwko pełnemu niedociągnięć projektowi nowego kodeksu karnego, który został ostatecznie przez sejm przyjęty.

5 listopada 1811 r. Józefa spisała w Grabowie testament, w którym majątek zapisała Feliksowi. Zmarła 4 maja 1812 r. i została pochowana na cmentarzu przykościelnym w Grabowie.

10 czerwca 1813 r. w Kikole, Feliks Kretkowski ponownie się ożenił – z Łucją Barbarą hr. Zboińską herbu Ogończyk, córką Franciszka Ksawerego hr. Zboińskiego i Joanny Grabińskiej herbu Pomian. Małżeństwo to zakończyło się rozwodem już w 1815 r. Trzecią żoną Feliksa Kretkowskiego została Klementyna Ewa Czarniecka herbu Łodzia, córka Feliksa Józefa Czarnieckiego i Izabeli Dzierzbickiej herbu Topór, z którą wziął ślub 13 maja 1819 r. w Warszawie. W 1821 r. urodził im się syn, Włodzimierz Rajmund. Feliks Kretkowski zmarł 30 listopada 1822 r. i został pochowany w Grabowie u boku swojej pierwszej żony. Majątek odziedziczył jego jedyny syn.

31 sierpnia 1829 r. rada familijna ustanowiona nad małoletnim Włodzimierzem Rajmundem Kretkowskim sprzedała Konary na publicznej licytacji za 260.000 zł Piotrowi Śliwińskiemu herbu Junosza, synowi Karola i Teresy. Z małżeństwa z Ludwiką Rzepecką miał on ośmioro dzieci – Anastazję (ur. 1810), Stanisława Nepomucena (ur. 1815), Jana Ewangelistę Adama (ur. 1820), Władysława Mateusza (ur. 1820), Magdalenę (ur. 1820), Klementynę Otolię (ur. 1822), Józefa Antoniego Bogumiła i Piotra Aleksandra Ludwika (ur. 1824). Piotr Śliwiński zmarł 4 stycznia 1836 r., a majątek przeszedł na jego dzieci.

W 1839 r. Stanisław Nepomucen Śliwiński sprzedał swoją część Józefowi Podczaskiemu, mężowi Anastazji, za 40.000 zł. Trzy lata później, część ta z powrotem stała się własnością Stanisława Nepomucena.

W 1843 r. na licytacji, Konary wraz z Kaszewami Dwornymi i przyległościami kupił za 320.600 zł (czyli 48.090 rs) Władysław Mateusz Śliwiński. 3 maja 1841 r. wziął on w Łękach Kościelnych ślub z Karoliną Trzaskowską herbu Trzaska, córką Karola Trzaskowskiego, kapitana armii Księstwa Warszawskiego i Moniki Zdzienickiej herbu Pomian. Małżeństwo doczekało się przynajmniej dwanaściorga dzieci – Tomasza Karola Władysława (ur. 1842), Emilii Wandy Karoliny (ur. 1843), Leopoldyny Aleksandry Ludwiki (ur. 1844), Moniki Heleny (ur. 1846), Tytusa Władysława Piotra (ur. 1848), Huberta Konstantego Budzisława (ur. 1852), Ildefonsa Piotra Wrocisława (ur. 1852), Jadwigi Heleny (ur. 1853), Piotra Napoleona Ziemowita (ur. 1856), Daniela Stefana Dzierżysława Antoniego (ur. 1858), Marii Ludwiki Napoleony (ur. 1860) i Walerii (ur. 1863). Władysław Mateusz Śliwiński zmarł 21 listopada 1862 r. w Emilianowie w parafii Sobota.

W czerwcu 1859 r. majątek Konary od Śliwińskiego odkupił za 23.850 rb Antoni Żukowski.

W czerwcu 1871 r. Konary wraz z Rustowem należały już do Feliksy Florentyny z Krzymuskich Karnkowskiej herbu Radwan, córki Marcina Teodora Krzymuskiego i Teodory Komierowskiej herbu Pomian, która nabyła je za 63.000 rb. 18 listopada 1846 r. wyszła ona za mąż w Mąkolnie za Sylwestra Karnkowskiego herbu Junosza, syna Józefa Kalasantego Karnkowskiego i Eustachii Apolonii Orsetti herbu Złotokłos. Małżeństwo doczekało się dwóch synów – Franciszka Stefana (ur. 1848) i Witolda Sylwestra (ur. 1866). W 1894 roku zmarł Sylwester. Po śmierci Feliksy w 1895 r., majątek przeszedł na jej synów.

W tym samym roku Konary i Rustów kupił Józefat Michał Chełchowski. Z małżeństwa z Augustą Zielińską miał sześcioro dzieci − Stanisława Augusta (ur. 1880), Jana (ur. 1881), Annę Teofilę (ur. 1882), Romana Michała (ur. 1884), Janinę Józefę (ur. 1887) i Eugenię. 13 września 1905 r. Eugenia w kościele parafialnym w Łękach Kościelnych wzięła ślub z Henrykiem Krzeczkowskim, urzędnikiem Towarzystwa Ubezpieczeń „Rossja”. Józefat Michał Chełchowski zmarł 24 listopada 1906 r., w wieku 66 lat. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Łękach Kościelnych. Majątek po nim przejęła żona oraz dzieci.

W 1911 r. majątek w Konarach zajmował powierzchnię 319 mórg i 243 pręty, z czego 12 mórg i 293 pręty stanowiły ogrody warzywne, 6 mórg i 190 prętów – ogrody owocowe, 232 morgi i 12 prętów – grunty orne, 51 mórg i 160 prętów – łąki, 1 morgę i 120 prętów – lasy przyległe, 88 prętów – wody, 30 prętów – piaski i nieużytki, 10 mórg i 120 prętów – granice dróg, wygony i rowy, 7 mórg i 130 prętów – zabudowania.

Po śmierci Augusty w 1918 r., majątek przejął Stanisław Chełchowski – z wykształcenia rolnik i inżynier chemik. Ożenił się on z Jadwigą Walentyną Dobrzyniecką, urodzoną w 1896 r. w Warszawie córką Władysława Izydora Dobrzynieckiego i Felicji Marii Fiszer.

Małżeństwo doczekało się trójki dzieci – Romana Jerzego, Michała Andrzeja (ur. 1916) i Jadwigi Barbary (ur. 1925). Bracia Chełchowscy zdecydowali się swoją przyszłość związać z wojskiem. Roman Jerzy ukończył warszawskie gimnazjum im. Stefana Batorego, a następnie Szkołę Podchorążych Lotnictwa (Grupa Techniczna) w Warszawie przy ul. Puławskiej 2a, w której uzyskał stopień kaprala podchorążego. Michał ukończył szkołę kawalerii w Grudziądzu, po czym odbył staż w 1 Pułku Strzelców Konnych w Garwolinie, uzyskał po nim stopień podporucznika rezerwy kawalerii.

Stanisław Chełchowski czynnie uczestniczył w życiu społecznym okolicy. Został wybrany członkiem Rady, a potem wiceprezesem Okręgowego Towarzystwa Rolniczego, prezesem Towarzystwa Strażackiego w Krzyżanowie – organizował straże pożarne, zainicjował budowę domu strażackiego w Kaszewach i Krzyżanowie, w majątku organizował ćwiczenia i pokazy strażackie. Przewodniczył radzie szkolnej w gminie Krzyżanówek, opiekował się Szkołą Rolniczą w Mieczysławowie. Wspomagał m.in. funkcjonowanie kutnowskiej Ochronki Towarzystwa Dobroczynności i Sekcję Opieki nad Żołnierzami przy Kutnowskim Oddziale Czerwonego Krzyża. Jako prezes Kółka Rolniczego w Krzyżanowie, przyczynił się do założenia tam w 1925 r. spółki mleczarskiej i uruchomienia mleczarni. W majątku w Konarach organizował czterotygodniowe kursy dla dojarzy (na ich potrzeby ofiarował pomieszczenia dla uczniów, salę wykładową, mieszkanie i utrzymanie dla wykładowców oraz oborę do zajęć praktycznych), na których wykładali m.in. weterynarze. Słuchacze mogli się dowiedzieć wielu rzeczy o anatomii i fizjologii zwierząt, hodowli, żywieniu i dojeniu krów, higienie i weterynarii. Kiedy w 1924 r. w Kutnie powstała spółka akcyjna Zakłady Rolniczo-Przemysłowe Ziemi Kutnowskiej, której celem była budowa młyna spółdzielczego, Stanisław został członkiem jej zarządu – zasiadał w Komisji Rewizyjnej.

Mimo tak licznych zasług Chełchowskiego dla społeczeństwa, nie szczędzono mu gorzkich słów – w 1926 r. w kutnowskiej prasie pojawiła się satyra na jego temat pt. Stach z Konar, piętnująca jego rzekome skąpstwo i kombinatorstwo:

Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą

A nierozważni jeno próżną mienie tracą.

Praca wprawdzie korzyści przynosi nam mało

(W okresie bezrobocia to się okazało.)

Szczęśliwy kto posiada złotodajną wioskę

I jakby mienie zwiększyć – ma jedyną troskę.

Gdy mądry dba o dobro swoje i swych koni

I po miastach daremnie pieniędzy nie trwoni.

Jest niedaleko Kutna wieś zwana Konary

Której zacny właściciel ceni boże dary.

Dla siebie, że chowając nikogo nie darzy

Słusznie więc go wybrano prezesem dojarzy.

Dojarz jest to w zasadzie ten co krowy doi

Lecz pan dziedzic na innem stanowisku stoi.

Nie krowy doją takie persony dostojne

Lecz tranzakcje potrafią czynić… złotodojne

Dziedzic ma dla gotówki poważanie duże

I wszystkie swoje długi zwykł płacić w naturze:

Podatki gminne, że go wójt srodze przyciskał

Zapłacił węglem, który na kredyt uzyskał.

Wspólną Pracę” wydoił i przykładem świeci

Że ten węgiel chce oddać na szkołę dla dzieci.

Wziął więc węgiel na weksel – i w swoim terminie

Weksel szedł do rejenta o piątej godzinie.

Różnie człek sobie radzi gdy go długi chwycą

Instruktorowi stęchłą wypłaca pszenicą.

Nieraz taka się uda tranzakcja szczęśliwa

Że „na mur” swoje długi cementem pokrywa.

Lecz choć dziedzic o rozwój dba architektury

Z tego cementu żadne nie wzniosły się mury.

Gdy do Kutna przyjeżdża, czyni dość zaszczytu

Sklepom, że chce łaskawie korzystać z kredytu

Lecz mieszczuch na grosz chciwy i łeb ma zakuty

Wciąż gada o gotówce i spadku waluty.

Stach z Konar miał niedawno przygodę fatalną

Kiedy odwiedzał pewną firmę kolonialną.

Pewien, że wzbudza wielki szacunek łysiną

Nabrał masa towaru – i z dostojną mina –

Wyszedł jako zwycięzca co już zdobycz złupił

Z paczką, którą jak zwykle wziął… ale nie kupił

Jednak właściciel sklepu, że był wielki sknera

Podąża za klijentem i paczkę wydziera.

Dla cierpień zrodziliśmy się – nie dla rozkoszy:

Raz Stacha oszukano o dwadzieścia groszy.

Albowiem go uwiodła Syrena z drogerji

Ruda i pulchna „Salcza” pełna kokieterji.

W kobiecie zła wszelkiego odnajdziesz przyczynę:

Dwadzieścia groszy drożej sprzedała jedynę.

Słuszna kara spotkała tego niewiernego.

Że chociaż swój nie poszedł po swoje do swego.

Taka teraz nastała nieszczęśliwa era,

Że z biednego dziedzica każdy skórę zdziera

Nawet lekarze chcą się już na nim wzbogacić

I wszyscy sobie każą za wizyty płacić.

Niechaj zresztą kto jak chce te sprawy osądza

Nasz Stasio nie jest głupi – nie trwoni pieniądza.

Ho, ho! On się im nie da, nie jest bity w ciemię

Nie pozwoli się grabić przez mieszczańskie plemię.

Przeciwnie, często nawet w przymyślności

Jakiegoś ambitnego na dudka wystroi.

Gdy pojazdem z kimś jedzie – w wypadkach podobnych

Jeśli ma dać napiwek brak mu zawsze drobnych.

Więc woźnicy napiwek dać musi ten drugi

A któż się o tak drobne upomina długi?

Pan dziedzic biada wiele nad ubogich losem

I „w imieniu maluczkich” przemawia z patosem.

Tak go przejmują owe społeczne różnice,

Że aż sobie w Toruniu kupił kamienice.

Każdy orze jak może i doi jak może

Tylko nie trzeba wiele myśleć o honorze.

Ten przesąd średniowieczny prawie nic nie waży

Gdy ktoś jest honorowym prezesem dojarzy.

Tak bywa w życiu – różne są losów koleje

Lecz to całkiem prawdziwe – nie bajeczne dzieje.

W formie bajki spisane tu dla grzecznych dziatek.

By na przyszłość cenili pieniądz i dostatek.

By działali społecznie i świecili cnotą

I „w imieniu maluczkich” gromadzili złoto.

Społeczeństwo zawrzało i stanęło w obronie pomawianego dziedzica − w prasie pojawiły się liczne odezwy, broniące go. Sprawa swój finał miała w sądzie – od wyroku Sądowego skazującego redaktora Głosu Kutnowskiego na 7 dni aresztu i 30 zł. grzywny etc. za umieszczenie wiersza satyrycznego p.t. „Stach z Konar”, a za który to wiersz wytoczył oskarżenie czując się nim dotknięty p. Stanisław Chełchowski, ziemianin z Konar – redaktor J. Matyas, z kolei wniósł skargę apelacyjną do Sadu Apelacyjnego w Warszawie.

12 lipca 1928 r., z okazji dziesięciolecia odzyskania przez Polskę niepodległości, miał miejsce objazd prezydenta Ignacego Mościckiego po powiecie kutnowskim. Gościł on także w majątku w Konarach, gdzie został podjęty przez Chełchowskich śniadaniem. Jako wiceprezes Okręgowego Towarzystwa Rolniczego, Stanisław Chełchowski wygłosił na tę okoliczność mowę:

W odświętne i godowe szaty przybrana ziemia kutnowska goszcząc na swoim terytorium pierwszego Obywatela Ziemi Polskiej, Najdoskonalszego Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a zaszczytna rola gospodarza przypada Okręgowemu Towarzystwu Rolniczemu. Rok temu obchodziliśmy 20-letni jubileusz naszego Towarzystwa, dziś mamy możność sprezentować pracę naszą Najdostojniejszemu Panu Prezydentowi, pracę której zadaniem i celem jest nieść światło wiedzy rolniczej tak do chaty jak i do domu, podnieść nasze warsztaty rolne do maximum produkcji i wydajności, a drobnego rolnika naszego jako młodszego brata powołać do wspólnej pracy, podnieść jego intelekt, jego produkcję, jednym słowem zrobić z niego obywatela rolnika, rozumiemy bowiem iż Wielkość Najjaśniejszej Rzeczypospolitej zależy ściśle od dobrobytu i zamożności jej obywateli. Mnie jako wiceprezesa Okr. Tow. Roln. Kutnowskiego spotkał dziś wielki zaszczyt, mnie syna powstańca 63 r., który marzył aby choć na godzinę przed śmiercią ujrzeć Ojczyznę wolną, a dziś nie tylko, że Ojczyzny wolnej doczekałem, ale w domu moim mam zaszczyt gościć najdostojniejszego Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, to też niech mi wolno będzie złożyć Ci Najdostojniejszy Panie Prezydencie Rzeczypospolitej wyrazy hołdu, szacunku i synowskiego przywiązania do Ciebie Najdostojniejszy Panie Prezydencie jako do głowy państwa naszego, a także życzenie aby Bóg najwyższy pozwolił Ci Najdostojniejszy Panie Prezydencie w najlepszym zdrowiu jak najdłużej kierować tą wielką nawą państwową i nasze zapewnienie, iż pod Twojem światłem, przewodnictwem, codzienną pracą naszą Ojczyźnie naszej chwałęi potęgę przysparzać będziemy, a w chwili potrzeby na zew Twój staniemy i życie i mienie na ołtarzu jej złożymy. Wznoszę ten toast za zdrowie Najdostojniejszego Pana Prezydenta. Najdostojniejszy Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej niech żyje!

Wybuch II wojny światowej położył kres spokojnemu, uporządkowanemu życiu rodziny Chełchowskich. Jak wyglądały pierwsze miesiące wojny w Konarach możemy dowiedzieć się z relacji Jadwigi Barbary Chełchowskiej:

1 września o godzinie piątej rano zerwaliśmy się wszyscy, ponieważ bombardowane było Kutno. Mieszkaliśmy jedenaście kilometrów od Kutna, więc był to pierwszy dowód rozpoczęcia akcji. Potem dziesięć kilometrów od nas był front na Bzurze i w domu cały czas kwaterowała cała masa wojska, w ogrodzie stały tabory. Kwaterował u nas generał „Wład”, generał „Abraham” i jeszcze wielu innych, przy czym to były krótkie kwatery: zatrzymywali się na dzień, dwa. Wiadomo, że walki nad Bzurą były bardzo intensywne i atmosfera była pełna działań wojennych. 

(…) Byliśmy w Konarach i w marcu przyjechał oddział żandarmerii z karabinami i w ciągu dziesięciu minut kazali nam opuścić dom: kazali zaprząc do wozu po gnoju i wsiąść do niego. Zawieziono nas do Kutna i tego samego dnia jeszcze odwieziono do Łodzi, na ulicę Łąkową. Tam był obóz przejściowy, o podobnej sławie jak drugi obóz w Łodzi – Radogoszcz, warunki były koszmarne. 

Z Łodzi rodzina Chełchowskich trafiła do Generalnej Guberni – zamieszkali w Warszawie. Tutaj Jadwiga wróciła do szkoły – była na kursach przygotowawczych, tajnych kompletach. Poprzez harcerstwo zaangażowała się w konspirację. Przeszła przeszkolenie sanitarne i wojskowe. Jej starsi bracia również brali czynny czyny udział w podziemiu. Roman w czasie okupacji działał w Warszawskim Okręgu Armii Krajowej − VIII Samodzielnym Rejonie Okęcie − 7. Pułku Piechoty “Garłuch” − baterii artylerii pułkowej por. “Kuby”. Poległ 1 sierpnia 1944 r. w czasie walk o lotnisko Okęcie. Michał we wrześniu 1939 r. walczył w składzie Warszawskiego Pułku Szwoleżerów. Dostał się wówczas do niewoli, z której udało mu się uciec. W czasie okupacji działał w Okręgu Warszawskim Armii Krajowej – w I Obwodzie “Radwan” (w Śródmieściu) w XII zgrupowaniu im. Łukasińskiego (tzw. batalion “Łukasiński”) i Dywizjonie 1806 (konspiracyjnym 1. Pułku Strzelców Konnych). Był wykładowcą w tajnej podchorążówce. W czasie powstania działał w Grupie “Północ” − zgrupowaniu “Sienkiewicz”, potem na odcinku “Kuba”-“Sosna” batalionu “Łukasiński” − Dywizjonu 1806, następnie w batalionie “Gozdawa”. Został ranny w głowę w sierpniu 1944 r. podczas walk w reducie Kanoniczki przy ul. Senatorskiej. Po powstaniu wyjechał z Warszawy z rannymi.

Po wyzwoleniu, w styczniu 1945 r., Stanisław Chełchowski, wówczas już ciężko chory na raka, powrócił do rodzinnego majątku w Konarach. Jego wolą było umrzeć w dawnym majątku.

Michał pojechał tam na rowerze. W Konarach zastał pusty dom, bo już Niemcy wyjechali i zabrali całe wyposażenie, z wyjątkiem mebli. Weszli bolszewicy i kazali pracownikom zabrać wszystko, co było. Jak Michał przyjechał, to koni nie było, bo Niemcy wszystko zabrali, jakiegoś konia skombinował, wóz i przyjechał po nas. Wzięliśmy ojca, mamę, narzeczoną mojego brata i przyjechaliśmy do Konar. To była niesamowita historia, bo jechali jeszcze z nami nasi sąsiedzi i ich nie wpuścili. Większości ziemian do majątku służba nie wpuściła. Nas nie tylko, że wpuszczono, ale natychmiast przywieziono meble, pościel, pracownicy nas utrzymywali. 

Było parę humorystycznych momentów: kazano […] zorganizować komitet folwarczny. Przyszli dawni fornale i powiedzieli do mojego brata: „Panie Michale, myśmy już zdecydowali, pan zostanie naszym szefem komitetu”. Michał musiał użyć bardzo dużego wysiłku, żeby im wytłumaczyć, że jest po reformie rolnej, że nam nie wolno przebywać na tym terenie. Absolutnie się nie chcieli zgodzić, powiedzieli: „My pana znamy od dzieciństwa”, bo ojciec nie zmieniał pracowników [były te same rodziny, co za czasów dziadka]. „Pan najlepiej będzie nami rządził i my koniecznie chcemy, żeby pan był szefem komitetu”.

Krótko po powrocie do Konar, 11 lutego (?) 1945 r., Stanisław Chełchowski zmarł. Śmierć i przygotowania do pogrzebu pokazały, jak wielkim szacunkiem cieszył się wśród okolicznych mieszkańców. Rodziny nie stać było na trumnę inną niż zbitą z desek, co spotkało się z natychmiastową reakcją dawnych pracowników folwarcznych – Chełchowski został pochowany w trumnie, którą kupili mu za słoninę, jego pracownicy, w eleganckich butach zorganizowanych specjalnie na tę okazję. O oprawę uroczystości zadbali strażacy ze Straży Ogniowej, której był prezesem (na znak tego przybili do trumny kask strażacki) − zorganizowali się, przyjechali, trumnę nieśli, robili całą masę pożegnań salutami na granicy majątku i folwarku. Msza pogrzebowa odbyła się w parafii św. Marii Magdaleny w Łękach Kościelnych – była pierwszą mszą po powojennej konsekracji kościoła. Stanisław Chełchowski spoczywa w grobowcu rodzinnym na cmentarzu parafialnym w Łękach Kościelnych.

Michał Chełchowski po wojnie na krótko zamieszkał na wybrzeżu, skąd w 1946 r., w obawie przed aresztowaniem przez Urząd Bezpieczeństwa, wyjechał do USA, gdzie pracował w UNRRA i centrali ONZ. Zmarł 12 czerwca 2012 r. Jadwiga wraz z córką przeprowadziły się do Gdańska.

W 1947 r. majątek w Konarach został rozparcelowany.

logo-tpzk.jpg
Zadzwoń do nas
+48 883 555 432
Napisz do nas
poczta@tpzk.eu
Przewiń do góry